Czy byłeś kiedyś najsłabszym uczniem w klasie? Czy wiesz, co dzieje się w głowie takiego ucznia, który nie nadąża? Pewnie nie. Podejrzewam, że raczej większych problemów z nauką nie miałeś. Na jednych przedmiotach brylowałeś, a na innych jako tako ogarniałeś omawiany przez nauczycieli materiał. Więc podobnie jak ja nie byłeś najsłabszym ogniwem w klasie.
Całkiem niedawno byłam najsłabsza w grupie. Teraz mogę tobie powiedzieć jak to jest…
Miałam przyjemność uczestniczyć w projekcie Power, którego najważniejszym celem jest podniesienie umiejętności językowych nauczycieli. Zgodnie ze zgłoszeniem miałam trafić na dwutygodniowy kurs do grupy zaczynającej naukę języka. Nigdy się tego języka nie uczyłam, więc przez czas poprzedzający wyjazd próbowałam zapamiętać podstawowe słowa i zwroty używając aplikacji Duolingo. Pełna obaw weszłam na pierwsze zajęcia i okazało się, że moje „Kali jeść. Kali pić…” to jest nic wobec pozostałych, którzy potrafią powiedzieć „Kali je najczęściej czarną fasolę z mięsem, popijając posiłek sokiem z różowych owoców egzotycznych…”
Warunki, w jakich się uczyłam były bardzo dobre. Sympatyczni członkowie grupy, wyrozumiała lektorka, cudowne okoliczności przyrody, ale ja nie poleciałam…
Nie wzniosłam się na wyżyny elokwencji po angielskim. Zaczęło mnie za to ogarniać coraz większe zniechęcenie. Oni byli dużo lepsi. Nie, nikt nie wyśmiewał się z moich prób czytania i mówienia, czułam wsparcie. Ale w głowie krążyły demotywujące myśli „I tak powiesz źle, nie wyrywaj się…” Traciłam odwagę, przestałam się zgłaszać… Dobrze, że nauczyciel pytał, zmuszając mnie do próbowania. Poczułam, na własnej skórze, co znaczy stres przed zajęciami, przed testem sprawdzającym postępy…
Dlaczego o tym piszę. Bo to było niesamowite doświadczenie, wejść w skórę mojego najsłabszego ucznia w klasie. Takiego, który się stara, bardzo chce, a jednak nie wychodzi. Zobaczyłam, jak szybko może ogarnąć, początkowo zmotywowanego człowieka, rezygnacja.
Wróciłam i chyba bardziej rozumiem mojego ucznia. Nadal widzę takich uczniów co palcem w bucie nie kiwną i dziwią się, że nie mają sukcesów, ale jestem bardziej wyczulona na tych, którzy próbują.
Staram się, używając patyczków z imionami, prosić o odpowiedź również tych, którzy nie mają odwagi się zgłosić, albo nie zdążą się zgłosić, bo klasowa Hermiona już udziela, niepytana, odpowiedzi. Znów te strategie oceniania kształtującego pomagają…
To był cudowny wyjazd, niesamowite spotkania z nauczycielami z innych krajów, bardzo trudny wkład w mój rozwój osobisty, ale również kolejne odkrycie pedagogiczne. Myślę, że warto choć przez moment stać się najsłabszym uczniem w klasie – może wtedy my, nauczyciele, staniemy się bardziej empatyczni.
A ponieważ wyjeżdżając zostawiłam moich uczniów w dziale bryły, obsesyjne je wszędzie fotografowałam, bo przecież matematyka jest wszędzie:)