Powalcz z rycerzem, czyli jak sprawić, żeby im się chciało ćwiczyć, np. zamianę ułamka na procent i odwrotnie.
Dla mnie jako nauczyciela (i dla ucznia chyba też) najnudniejsze są te lekcje, kiedy już wiemy, jak to się robi i pozostało nam jedynie dobrze opanować jakąś umiejętność rachunkową.
Najlepszy w klasie matematyk już wszystko wie, średniak jeszcze się myli w kolejnych przykładach, a nasz klasowy matematyczny słabeusz zupełnie nie czai bazy 🙂
Jak wtedy pracuję? Oto kilka moich zasad pracy na przykładzie lekcji „uczymy się zamieniać ułamek na procent i odwrotnie”.
Zaczynamy od tablicy. Ja nie rozwiązuję już zadań, zauważyłam, że robię to za szybko. Zamiast mnie przy tablicy stoi uczeń i rozwiązuje zadanie wymyślone przeze mnie, specjalnie dostosowane do jego możliwości. Kiedy widzę, że uczniowie w klasie skończyli, a on jeszcze walczy, dzielę tablicę na pół i wołam kolejnego ucznia. Reszta klasy przepisuje zadanie z tablicy i sprawdza wyniki. Im więcej zadań przeliczą, tym lepiej opanują daną sprawność rachunkową.
Pracy przy tablicy nie oceniam, do tablicy podchodzą uczniowie po kolei. Na następnej lekcji zaczynamy od osoby, która nie zdążyła na poprzednich zajęciach – nawet gimnazjaliści dopominali się czasem, że teraz ich czas …
Kiedy przećwiczymy wszystkie rodzaje zadań, wskakujemy do podręcznika. Uczniowie pracują w parach, nigdy samodzielnie.
Kolejna lekcja ćwiczeniowa to praca w większej grupie z rysunkiem. Każdy dostaje kartę pracy z mnóstwem zadań. Na karcie pojawia się rysunek, a na nim prawidłowe wyniki, rozwiązania wydrukowanych zadań.
Po co rysunek? Wyniki na rysunku zmuszają do poszukiwania błędu w swoich obliczeniach, odnalezienie liczby na rysunku to nagroda, emocje… Czy ja, nauczyciel, mam jakąś nagrodę za przygotowanie takiej karty pracy? No mam, nie muszę latać od grupy do grupy, żeby sprawdzać, czy dobrze rozwiązali 🙂
Po co im koledzy obok? Bo klasa chętniej pracuje, bo obok siedzą uczniowie, którzy mogą pomóc, wytłumaczyć, a dodatkowo łatwiej poprosić nauczyciela o rozwianie największych wątpliwości.
Skład grup losujemy (świetnie pomagają patyczki z nazwiskami uczniów – ja laminuje kartkę z nazwiskami i rozcinam). Często, gdy uczniowie przychodzą do sali, na stolikach już leżą ich nazwiska. Co mi to daje? Mniej hałasu oraz możliwość doboru składu grupy w zależności od tego, co chcę uzyskać. Lubię mieć najsłabszych w jednej grupie, zawsze mogę im dodatkowo coś wytłumaczyć i ktoś z nich musi wejść w rolę lidera.
Oceniam. Ponieważ nie zadaję zadań domowych, mam trochę więcej czasu na lekcji (nie tracę go na zadawanie, sprawdzanie, liczenie od nowa zadań, które miały być wyliczone w domu, nie zanudzam tych, co rozwiązali w domu prawidłowo). Uczniowie piszą 45-minutową kartę pracy. Na takiej karcie jest rysunek, na którym uczeń odnajdzie wynik, jeżeli zadanie rozwiąże prawidłowo. Zadania są ustawione od najprostszych przykładów do najtrudniejszych. Wszystkie przykłady punktuję tak samo. Uczniowie lubią ten sposób sprawdzania wiedzy. Wychodzą z sali i doskonale wiedzą, ile zadań im na pewno „wyszło” . Nawet starsze klasy dopominają się o rysunek. A ile to emocji, gdy uda mi się zabawny rysunek dobrać 🙂