Nic nie zapowiadało takiej akcji. Spotkaliśmy się wychowawczej po feriach, a uczniowie zaczęli marudzić;
- Co to za ferie, bez płatka śniegu!
- Nie pamiętam, kiedy byłem na sankach!
- Nie ma śniegu w czasie zimy, bo jest ocieplenie klimatu!
- Lodowce topnieją!
- A o pożarach w Australii słyszeliście?
- Oglądałem film o wielorybie, w żołądku którego było pełno plastyku…
Ktoś z klasy rzucił „po co o tym gadamy, skoro i tak na nic nie mamy wpływu!” , więc marudzenie zakończyli, a ja ustalałam z klasą szczegóły wycieczki do spalarni smieci. Tam zobaczyliśmy, że można wszystko spalić i zamienić na energię. Usłyszeliśmy, że spalanie wszystkich śmieci, to olbrzymia strata dla środowiska. Ważna jest segregacja śmieci, która pozwala wiele rzeczy wykorzystać po raz kolejny: papier szkło, plastyk, bio… Właśnie po tej wycieczce, na kolejnej lekcji wychowawczej, padły pytania:
- czy segregujemy śmieci w naszych domach,
- kto ma wpływ na środowisko: decydenci w krajach, czy zwykły zjadacz chleba,
- komu powinno bardziej zależeć na segregacji śmieci: dorosłym czy dzieciom.
To marudzenie uczniów i wycieczka leżą u podstaw naszego projektu ekologicznego „Śmieci segregujesz, siebie ratujesz, czyli postaw 5 nie 1 „
Zaplanowaliśmy wielki happening w szkole. Wszyscy szóstoklasiści byli przekonani do akcji, ale wielu z nich wstydziło się albo bało się stanąć przed starszymi uczniami, żeby opowiedzieć o celach projektu. Trochę im pomógł strój, ukrywali się za ciemnymi okularami, trochę było im raźniej, bo ja też się przebrałam. Kiedy krążyliśmy po całej szkole przez dwie przerwy, odblaskowe kamizelki i zaklejone usta zwróciły uwagę wszystkich uczniów i nauczycieli.
W czasie kolejnych przerw już nie milczeliśmy, uczniowie chodzili i skandowali hasła, które wyjaśniały, o co nam chodzi.
Potem moi uczniowie mieli jeszcze trudniej, trzeba było wejść do każdej klasy, wytłumaczyć dlaczego to robimy i zostawić każdemu przewodniczącemu z 44 klas kartki z instrukcją.
Czekaliśmy na efekty naszej akcji, rozglądaliśmy się, czy przestawienie koszy na korytarzach i ustawienie w kompletach po 5 wprowadziło jakieś zmiany…
Moi uczniowie przeżywali, obserwowali rówieśników przy koszach, opowiadali, co zaobserwowali. A wtedy ja przeżyłam załamanie, wychodząc ze szkoły późnym wieczorem, gdy zobaczyłam panią sprzątaczkę, która wrzuciła do jednego worka wszystkie śmieci z pięciu koszy!!! Rozpacz, ale od razu pojawił się pomysł. Zapytałam moich uczniów, czy chcą się spotkać z panem dyrektorem i wszystkimi pracownikami szkoły, żeby i im przedstawić założenie projektu, zapytać dorosłych, czy pomogą przy realizacji.
Spotkanie odbyło się, uczniowie przedstawili cele akcji, a potem dorośli zostali, żeby podyskutować o problemach. Okazało się, że nasz projekt generuje koszty, potrzeba więcej worków i więcej kompletów na korytarzach, bo uczniom nie chcę się podejść do kosza i rzucają śmieci na podłogę.
Po tych rozmowach uświadomiłam sobie, że nasza akcja „Postaw 5 nie 1” powinna mieć większy zakres. Zapytałam swoich uczniów, co myślą o podróży autobusami miejskimi, w naszych strojach, do innych szkół gminnych, żeby porozmawiać ze samorządami uczniowskimi. A może zapytać wójta gminy, dlaczego na ulicach stoją tylko pojedyncze kosze? Klasa podchwyciła temat, ja zajęłam się organizacją wyjazdów. Właśnie przyszedł czas na kontrolę, ile klas przyłączyło się do projektu.
Certyfikaty zostawiliśmy w prawie 70% salach. Ci, co nie dostali certyfikatu, poczuli się rozczarowani i chcieli szybko zorganizować brakujące pojemniki. Powstał raport.
Już mieliśmy zanieść raport dyrektorowi, wywiesić na korytarzach, już mieliśmy wyjeżdżać do szkół i wójta, ale wtedy zaczęło się nauczanie zdalne…
Wróciliśmy we wrześniu i okazało się, że nasze założenie, nie kupujemy koszy, tylko stawiamy kartony, jest niezgodne z reżymem sanitarnym, bo jak zdezynfekować karton?
Kartony znikały z sal lekcyjnych, a uczniom opadły skrzydła, jak kontynuować projekt?
W listopadzie uczniowie 3. klasy realizowali ogólnopolski projekt ekologiczny, przypomnieli sobie o naszej akcji i chcieli się czegoś o naszym projekcie dowiedzieć. To było nasze pierwsze spotkanie online. Wtedy powstała prezentacja pełna zdjęć z projektu. Każdy slajd przedstawiał inny uczeń z mojej klasy. Był stres, uczniowie musieli pokonać wstyd, nieśmiałość, był problem z pokazaniem się na kamerkach. Emocje były wielkie, ale satysfakcja po spotkaniu też wielka. Teraz nie wiem, czy to ja, czy to ktoś z uczniów powiedział, że może zrealizujmy nasze plany online, skoro w realu się nie udało: spotkajmy się z wójtem, ze szkołami gminnymi i dyrektorem naszej szkoły. Nie, nie wszyscy uczniowie byli chętni, ale ktoś z klasy przekonywał, zróbmy to, przecież robimy to dla siebie, to my zostaniemy z tymi śmieciami!!!
Zaczęliśmy się spotykać wirtualnie, bardzo ważne okazało się spotkanie z wójtem naszej gminy, który opowiedział o działaniach na rzecz ekologii w takim większym wymiarze, na terenie całej gminy. Usłyszeliśmy o problemach, mówił o edukacji, że najtrudniej przekonać do segregacji ludzi starszych. Podziękował moim uczniom za ich zaangażowanie, jak stwierdził to ich świat, to oni muszą o niego dbać, namawiać dziadków i rodziców do segregacji. Wójt odniósł się do naszego pomysłu postawienia 5 koszy nie 1 na ulicach. Uświadomił nam, że do każdego pojemnika przyjeżdża inna śmieciarka – kto zapłaci za wywóz śmieci? Wójt rozważy pomysł, żeby na przystankach autobusowych postawić taki komplet koszy, może to będzie lepsze edukacyjne działanie niż rozsyłanie do mieszkańców gminy ulotek o segregacji.
Po spotkaniu z wójtem skrzydła nam urosły! Edukacja jest najważniejsza, zmiany w ekologicznym patrzeniu na świat idą od młodych. Prześladował nas refren z piosenki Bo jak nie my to kto, bo jak nie my to nikt tego lepiej nie zrobi tu… Postanowiliśmy wyruszyć jeszcze na kilka takich wirtualnych spotkań, tym razem poza swoją gminę.
Dostaliśmy w ramach akcji na FB „Zaproś mnie na swoją lekcję” sporo propozycji, udało się uzgodnić terminy na dwudniową podróż online do kilku szkół w Polsce.
To były ważne spotkania, z przyjemnością słuchałam moich uczniów, którzy ze spotkania na spotkanie swobodniej przedstawiali założenia projektu, opowiadali o kolejnych slajdach, mieli coraz więcej satysfakcji ze spotkań, bardzo sprawnie, punktualnie łączyło się dwadzieścia sześć osób na różne platformy: teams i meet.
Było jeszcze coś w tych spotkaniach. Uczniowie wcielali się w rolę nauczyciela, który prowadzi zajęcia. To nie była łatwa praca, bo:
- jak się zachować, gdy ktoś przeszkadza,
- jak wykrzesać z siebie entuzjazm, kiedy kolejny raz mówi się o tym samym.
To był bardzo ciekawy czas, dowiedziałam się dużo o moich uczniach, a oni usłyszeli sporo komplementów. Uczniowie spojrzeli na problem ekologii z różnych punktów widzenia: dziecka, dzieci z innych rejonów kraju, dorosłego, którego do segregacji mogą zmusić opłaty, dyrektora zarządzającego szkołą, który stawiając 5 koszy nie 1 może wyedukować młode pokolenie, wójta odpowiedzialnego za gminę… Czekamy na rewizyty klas, które odwiedziliśmy, mają się z nami połączyć, gdyby nasz projekt zainspirował ich do jakieś działalności na rzecz ekologii.
Co zrobimy po powrocie do normalnego nauczania, czy będziemy kontynuować projekt? Nie wiem. Ale wiem, że tylko podczas realizacji projektów, zespół klasowy jednoczy się, uczy się współdziałania. Kiedy zaczynałam ten projekt, miałam ukryty cel, marzyłam, że grupa kilku wycofanych uczniów z mojej klasy zaangażuje się, otworzy się i nabierze pewności siebie. Patrzę i twierdzę, że nie jest źle, choć nie mam 100% sukcesu. Ale i tak jak sobie przypomnę moich uczniów na każdym etapie projektu, to uśmiech nie schodzi mi z twarzy, patrzyłam na nich, słuchałam i nie wierzyłam własnym uszom i oczom. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od marudzenia:)