Trochę lekcji w tym roku już za mną, a ja zaobserwowałam u siebie dziwne zjawisko – wyrzuca mnie z sali lekcyjnej. Czasami na pięć, dziesięć minut, czasami na cała lekcję. I powiem wam, że to wyjście z sali na kilkuminutowe zajęcia na holu, oczywiście związane z lekcją, jest bardzo… A zresztą sami oceńcie!
Zaczynam lekcję o zbiorach liczbowych, klasa 4 i 8. Zapisujemy temat i polecam uczniom wziąć zeszyt, długopis i wyjść na hol. To moje nowe klasy, więc szok i niedowierzanie widać w oczach.
Czas na zadania:
- na prawo staną dziewczyny na lewo chłopcy. Zapiszcie w zeszycie, ile jest dziewczyn,
- na prawo ci, co lubią drożdżówki ze sklepiku, na lewo ci, co nie lubią. Zapiszcie tych, co lubią
- po prawej ustawią się ci, co mają rodzeństwo, a po lewej jedynaki. Zapiszcie…
Po kilku takich ustawkach wracamy do sali. Wspólnie analizujemy wyniki:
- najpierw techniki liczenia. Dlaczego ktoś liczył chłopców, a trzeba było zapisać ilość dziewczyn (cwany było ich mniej, wystarczyło, że odjął),
- czy ustawiając się w różne grupy tworzyliśmy zbiory?
- co to jest zbiór – „grupa, która ma jakąś cechę charakterystyczną”,
- czy na jakimś przedmiocie, oprócz matematyki, używacie pojęcia zbioru? Udało mi się uzyskać odpowiedzi: biologia (zbiór ptaków, parzystokopytnych, ssaków…), na geografii (kraje ze strefy równikowej, rasa żółta…), na fizyce (przewodniki, izolatory, gazy…), na języku polskim (bohaterzy romantyczni, literatura okresu międzywojennego…),
- po co mi pojęcie zbioru, dlaczego naukowcy gromadzą różne pojęcia, przedmioty w grupy-zbiory (łatwiej omówić charakterystyczne cechy, zachowania),
- po co matematycy tworzą zbiory liczbowe.
I tak doszliśmy z uczniami do definicji zbioru i sensu nauki o zbiorach liczbowych. Mogliśmy odpowiadać na pytania, do którego zbioru liczbowego należy np. 6.
Podobne ćwiczenie miałam z szóstoklasistami. Przyzwyczajeni do wybiegania z lekcji, żeby coś dziwnego zrobić, policzyć, traktują to ćwiczenie normalnie. Przypominaliśmy pojęcie ułamka. Decydowali, czy lubią matematykę, żółty ser, czy pływali łódką… Różne pytania przychodziły mi do głowy, im głupsze, tym było więcej emocji, zdziwień „Nie lubisz?”… Liczyli i zapisywali za pomocą ułamka. A po powrocie do sali:
- po co nam ułamek (przekazuje informacje),
- po co matematycy wprowadzili pojęcie ułamka, nie wystarczy liczba tych, co nie lubią sera? (więcej informacji w ułamku: kto lubi, kto nie lubi, ile osób w klasie),
- jeszcze rozpoznajemy, który ułamek właściwy, skracalny, nieskracalny,
- czy na holu w odpowiedzi na pytania mógł wyjść nam ułamek niewłaściwy albo liczba mieszana.
I jeszcze klasa czwarta. Walczyliśmy z pojęciem osi liczbowej. Najpierw ustaliliśmy, co to słowo oznacza. Ponieważ czwartaki tworzą klasę sportową, jeden wypalił, że można się kręcić wokół własnej osi. Zaraz mi kilku asów wstało i zaczęło się kręcić :))
Masz babo, co chciałaś, rozwaliłaś sobie lekcje głupim pytaniem! Ale kiedy udało mi się usadzić na krzesła te klasowe bąki, to pomyślałam, że słowo oś, dobrze zapadnie im w pamięć. Oś liczbowa została narysowana z jej ważnymi elementami. Uczniowie sformułowali definicję i zapisaliśmy ją. Teraz kolejne pytania: po co się tego uczymy, czy informację o osi czwartoklasista wykorzysta w swoim życiu? Szukaliśmy, ja miałam kilka slajdów, a oni rozpoznawali na nich przedmioty z domu. Tworzyliśmy mapę myśli z naszych odkryć.
I znów idziemy na hol. Każdy uczeń dostał karteczkę z liczbą. Były dwa kolory, więc od razu nastąpił podział na grupy, liderzy grupy dostali dwie strzałki i wykorzystując fugę między płytkami mieli ustawić się w oś liczbową. Trochę to trwało, aż wszystkie liczby zostały położone na podłodze.
Czwartaki zupełnie nie wiedziały, co zrobić z dwiema strzałkami. Niektórzy nie wierzyli, że nauczycielka mogła dać im czegoś za dużo. Kiedy powstały osie, wykonywali polecenia:
- siadają uczniowie, których współrzędna wynosi 10
- siadają uczniowie, których współrzędne są liczbami parzystymi
- siadają uczniowie, których współrzędne są większe niż 4…
Nasiadali się i nawstawali, naśmiali się, a ja czułam, jak rywalizuje grupa pomarańczowej osi z niebieską. Widziałam, kto się nie angażuje, nie słucha poleceń nauczyciela, kto rozumie pojęcie większe, mniejsze, parzyste, nieparzyste 🙂
Już myślałam, że skończyłam z tą matematyczną gimnastyką, ale zadania w podręczniku z odczytywaniem jednostki na osi okazały się dla moich czwartaków nie do przejścia. Niektórzy nie rozumieli, o co chodzi z tą jednostką. Postanowiłam pouczyć ich inaczej niż na kartce i część następnej lekcji znów odbyła się na holu. Pięć grup, kartonik z kolorowymi liczbami od 0-50, 60, 70, 80, 90, 100, 150, 200, 300, 400, oczywiście dwie strzałki (groty) i już mogłam obserwować, jak pracują nad poleceniami:
- ułożyć, wykorzystując fugę, oś liczbową z jednostką 1, wziąć wszystkie możliwe elementy z kartonika
Grupy przemieszczają się i sprawdzają, czy koledzy z innej grupy wykonali polecenie poprawnie. Kiedy coś jest źle, cała klasa gromadzi się wokół i tłumaczymy, wyjaśniamy, dlaczego było źle.
- Czas na kolejne zadanie (uczniowie wykonują je na osi, którą przed chwilą sprawdzali). Każda grupa układa oś z jednostką 2, a potem idzie sprawdzić pracę kolegów. Dyskutujemy, czy mogą być dziury pomiędzy karteczkami, czy muszą leżeć obok siebie. Jakie muszą być odległości?
Ćwiczenia na podłodze okazały się łatwiejsze do wykonania niż tak samo sformułowane zadanie w książce. Każdy już wiedział, jak określić jednostkę.
Polecam wszystkim nauczycielom wyjście chociaż na moment z sali lekcyjnej. Co zauważyłam u swoich uczniów, kiedy uczymy się poza ławką szkolną:
- mnóstwo emocji. W neurodydaktyce mówi się o równaniu hipokampa, który przenosi informacje z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej najszybciej, gdy spełnione jest równanie Obraz + Akcja + Emocje = PAMIĘĆ,
- takie ćwiczenia angażują wszystkie zmysły,
- ruch sprzyja uczeniu się,
- uczniowie chętniej wykonują zadanie, kiedy są bohaterami ćwiczenia, jego elementem,
- takie zajęcia są ciekawsze niż siedzenie w ławce i pisanie,
- można pokazać zastosowanie pojęć z książki w codzienności,
- nauczyciel widzi, który uczeń uczestniczy w ćwiczeniu, a który nie,
- uczymy pracy w grupie.
To były plusy, jest i minus – na tych zajęciach nie ma ciszy 🙁
Niech mnie wyrzuca z tej sali lekcyjnej jak najczęściej. Zawsze wiedziałam, że warto, ale ostatnie pytanie czwartoklasisty „Dziś też wyjdziemy pouczyć się na holu?” Przekonało mnie, że ruch sprzyja uczeniu. Teraz tylko muszę szukać rozsądnych zadań, ćwiczeń, żeby nauka matematyki odbywała się w ruchu.