To ich kolejna lekcja w tym dniu, widzę, stoją pod moją salą znudzeni… Jak zacząć, żeby zainteresować, zaangażować swoich uczniów?
Często wymyślam dziwny temat , niedawno opisałam kilka takich lekcji na blogu. Tym razem do normalnego tematu dorzuciłam słowo wytrych i się udało. Jedno małe słowo i włamałam się do mózgów, zawłaszczyłam sobie zainteresowanie moich szóstoklasistów 🙂
Jak to było? Zapisałam na tablicy taki nudny temat „Mnożenie ułamków zwykłych. Rozruch…” i to właśnie ten drugi człon tematu wzbudził zdziwienie u niektórych uczniów. Oczywiście nie łudźmy się, nie zainteresowałam wszystkich, bo był i taki uczeń, który siedział i zastanawiał się, jaki zeszyt wyciągnąć z torby na ławkę ;(
Rozmowa z uczniami, co to jest ten rozruch, doprowadziła nas do: „rozgrzewka na wf-ie”, czyli serii różnych ćwiczeń wykonywanych na początku, żeby rozgrzać mięśnie… Zanotowaliśmy nasze rozważania graficznie…
A potem wspólnie szukaliśmy pojęć, które już znamy, ale teraz będą nam potrzebne, aby mnożenie ułamków nie sprawiało trudności i obliczenia szły wszystkim uczniom gładko.
Mamy wyznaczony plan, więc możemy powtarzać. Na tablicy pisałam czas na ćwiczenia w parach albo ustawiałam alarm w aplikacji classroomscreen.com
Przez 10-15 min uczniowie grali na telefonie w aplikacji Matkulki, sprawdzając, czy na pewno doskonale znają tabliczkę mnożenia.
Pięć minut wystarczyło nam, żeby powspominać rodzinę Podzielnych, którą stworzyliśmy, gdy uczyliśmy się cech podzielności. Niektórzy uczniowie zapisali w zeszycie wszystkie zasady, używając do tego obrazu, inni twierdzili, że pamiętają i nie notowali.
Wydawałoby się, że powtórzona tabliczka, powtórzone cechy podzielności, więc ze skracaniem ułamków uczniowie wcale nie powinni mieć kłopotów! Nieprawda, nie wszystkie pary ułożyły domino w ustalonym czasie, niektórzy musieli wziąć ściągę z tabliczką mnożenia, do której ciągle zaglądali:(
Wspólnie z uczniami zaglądamy na tablicę, a w naszej narysowanej głowie kolejne pojęcia, które trzeba powtórzyć. Teatralnie wyciągam z szuflady wielki nóż, którym walę po tablicy, żeby przeciąć sześć pizz na części i już możemy policzyć wszystkie kawałki. Takie to nasze klasowe wizualizowanie zamiany liczby mieszanej na ułamek niewłaściwy 🙂
Wiemy jak to się robi, więc kolejne 10 minut ćwiczymy w parach. Kolega siedzi obok i można go zapytać, uzgodnić wspólną wersję i potwierdzenie znaleźć na rysunku w dinozaurze 🙂 A na ławce stoi metodnik, odpowiednim światłem (czerwonym, żółtym) uczniowie mogą zwrócić na siebie moją uwagę, przybędę z pomocą.
Na tych zajęciach wypróbowałam nową formę pracy w grupie, grę w Piotrusia. Nie było łatwo, niektórzy nigdy nie grali, więc trzeba było tłumaczyć zasady. Para była wtedy, gdy na karcie była liczba mieszana, a na drugiej odpowiedni ułamek niewłaściwy. Koledzy sprawdzali, czy gracz ma na pewno punkt za parę.
Po tych wszystkich ćwiczeniach rozruch ogłosiłam za skończony. Na koniec jeszcze przeanalizowaliśmy z klasą wszystkie metody. Powstał ranking, które metody były ciekawe, które najskuteczniejsze. Niektórzy uczniowie narysowali sobie bateryjkę umiejętności przy wszystkich powtórzonych pojęciach.
Kolejny temat: jak pomnożyć ułamki? Teraz na tablicy pojawiają się 3 różne przykłady: mnożenie ułamka przez liczbę naturalną, mnożenie dwóch ułamków, mnożenie ułamka przez liczbę mieszaną. Skupiamy się na pierwszym przykładzie, bo najłatwiej wytłumaczyć mnożenie połowy pizzy przez osiem, tak jakbyśmy kupili osiem razy połowę pizzy. Wiemy, że musi nam wyjść 2, więc wspólnie tworzymy instrukcję – checklistę do mnożenia ułamków.
Teraz czekają nas mozolne ćwiczenia. Każdy uczeń będzie przy tablicy, obliczy iloczyn ułamka zwykłego, liczby naturalnej i liczby mieszanej. Pozostali uczniowie mają sporo materiału do ćwiczeń, bo na tablicy pracuje równocześnie po dwóch, trzech uczniów. Taka lekcja to dla mnie nauczyciela duże wyzwanie, pracuję z kilkoma uczniami przy tablicy, pilnuję porządku w klasie. Ciężko, ale lubię tak pracować, bo na koniec wiem jaki jest stopień opanowania nowej umiejętności matematycznej u każdego z moich uczniów.
Za dziesięć minut koniec lekcji, więc uczniowie oddają swój zeszyt koledze, który siedzi np. przed nimi i zaczyna się ocena koleżeńska. Kryteria ustalam sama albo z klasą, tym razem uczniowie zamieniali się w nauczyciela i wpisują koło punktu (bez tekstu) + albo -. Kiedy zakończyło się sprawdzanie notatki kolegi, zbierałam informację zwrotną dla nauczyciela: gdzie było mało przykładów, albo notatki są nieczytelne, a kto nie miał co sprawdzać w zeszycie kolegi, bo ten nic nie zanotował… Nie wyciągam konsekwencji, ani nie nagradzam, bo każdy uczy się dla siebie. Wszystkie zebrane informacje są dla mnie ważne, wiem od czego muszę zacząć nową lekcję.
Kolejne ćwiczenie. I znów uczniowie ćwiczą w grupach dwu lub trzyosobowych (sami się dobierają). Kserówka, na której sporo przykładów na mnożenie ułamków, każdy prawidłowy wynik można znaleźć na obrazku. Ćwiczenie po raz kolejny pokazuje mi, który uczeń nie zna dobrze tabliczki mnożenia, który nie rozpoznaje ułamka skracalnego, niewłaściwego…
Ostatnia lekcja z mnożenia ułamków, to czas na samodzielną pracę z kartą pracy, tym razem pracują na ocenę. Nazywam to kartą pracy, nie kartkówką, bo ilość zadań zmusza do ćwiczenia, gdybym chciała sprawdzić stopień opanowania materiału, dałabym uczniom po jednym przykładzie z każdego rodzaju typów zadań. Bardzo często przez cały czas pisania pracy, na tablicy jest zapisany i rozwiązany typowy przykład, uczeń może weryfikować swój sposób rozwiązywania. Wszystkie zadania na pracy są tak samo punktowane, ustawione od najłatwiejszego do najtrudniejszego przykładu. To moja ostatnia próba zmuszenia uczniów do samodzielnej pracy i opanowania nowej umiejętności matematycznej.
Opisałam swój pomysł na wprowadzenie i nauczenie nowej umiejętności. Po co? Trochę po to, żeby poddać moje metody Waszej ocenie, bo mam wątpliwości, czy robię dobrze…
Jakie widzę minusy:
- długo, znacznie dłużej niż inni ćwiczę różne umiejętności (na tą umiejętność poświęciłam od 4 do 5 lekcji, gdy podstawa programowa przewidziała 3 jednostki lekcyjne),
- nie jestem pewna, czy tradycyjną pracą z zadaniami z podręcznika nie osiągnęłabym lepszych rezultatów,
- ciągle jestem w niedoczasie 🙁 Nie zrealizowałam wszystkich zagadnień w klasie 5; w 6 kończę działania na ułamkach zwykłych,
- to nie są spokojne, ciche lekcje.
Ważne są dla mnie plusy:
- na lekcjach pojawia się sporo różnych, atrakcyjnych dla uczniów ćwiczeń,
- uczniowie bardzo chętnie wykonują ćwiczenia,
- nie boją się podchodzić do tablicy, a wręcz bardzo skrupulatnie pilnują kolejności (ostatnio zastosowałam skuteczną karę: nie będziesz przychodził do tablicy… zobaczyłam podkówkę na buzi, dziwne co?),
- wiem, jaki jest poziom opanowania zagadnienia przez każdego z uczniów,
- każdy, kto chce ćwiczyć, ma na tablicy sporo materiału do ćwiczeń.
To co, czy ja mam powody do zmartwień? Do ósmej klasy jeszcze sporo czasu, chyba zdążę nadgonić zaległości, choć ta podstawa programowa z matematyki… Nie, nie chciałabym się pozbawić oglądania moich uczniów w czasie ich wspólnej pracy, kiedy się kłócą o wynik:), więc może nie zmienię metod…