Gdy udzielałam wywiadu do szkolnej gazetki, padło pytanie: skąd bierze pani pomysły na swoje lekcje? Nieraz inspiracja wypadnie z szafy, czasem coś ciekawego znajdę w internecie, a innym razem jakieś wydarzenie z mojego życia zamienia się w lekcję warsztatową, odpowiedziałam. Tak właśnie było z tym pomysłem…
Kiedy powiększyła mi się rodzina, zamarzyłam o większym mieszkaniu, żeby córka i syn mogli mieć swoje pokoje. Zajrzałam z mężem na konto i stwierdziliśmy, że nie stać nas na zamianę mieszkania. Czy była rozpacz? Nie! Wtedy w mojej głowie narodził się pomysł na wielki remont. Postanowiłam, że:
- w kuchni zrobię pokój dla córki,
- łazienkę połączę z korytarzem i przeniosę tam kuchnię,
- wielki pokój trochę zmniejszę i wydzielę nowe pomieszczenie na łazienkę…
Nie widzisz tego? To nic, ale na pewno wyobrażasz sobie te kilogramy gruzu, kiedy stare ściany padały, a powstawały nowe… Remont robiliśmy sami pod czujnym okiem mojego ojca-majsterklepki. Kiedy w naszej nowej ścianie kartonowo-gipsowej zamontowaliśmy ostatnie wkręty i profile, ojciec postanowił zrobić nam kontrolę jakości i sprawdzić, czy ściana jest prosta. Przynieś dużą ekierkę, usłyszałam. Odnalazłam wśród gruzów mój nauczycielski piórniczek, a w nim maleńką ekierkę. Ojciec spojrzał na mnie, wzruszył ramionami, wziął miarę, ołówek i zaczął dziwne pomiary. Ja stałam zdziwiona i patrzyłam, co on robi:
- na jednej ścianie odmierzył 30 centymetrów, potem, na tej która miała być do niej prostopadła, odmierzył 40 cm, a na końcu zmierzył odległość pomiędzy końcami odcinków i radośnie krzyknął: jest 50 cm,
- potem wszedł na drabinę i na innej wysokości powtórzył te same czynności,
- porysował dwie ściany,
- potem rysował ścianę i podłogę
- a na końcu odmierzał odcinki 30 cm, 40 cm na nowej ścianie i suficie,
- wreszcie z wielkim uśmiechem na twarzy obwieścił: teraz macie w domu ścianę idealnie prostopadłą do podłogi, sufitu i innych ścian.
– Skąd wiesz, że jest prostopadła? – zapytałam. Co mi odpowiedział mój tato budowlaniec?
– Nie wiem, ale murarze na budowie zawsze tak robili, kiedy stawiali ściany. – Ale dlaczego tak to robili? Myślałam, myślałam i wreszcie i ja krzyknęłam swoje EUREKA!
– To przecież jest trójka pitagorejska, ty tato zastosowałeś twierdzenie odwrotne do Pitagorasa!
Wiedziałeś? Wiedziałaś? Czy też trochę nad tym myślałeś/aś?
Czy murarze z budowy ojca wiedzieli, że stosują twierdzenie odwrotne do Pitagorasa? Ojciec nie umiał powiedzieć. Czy teraz murarze też tak sprawdzają prostopadłość ścian? Ależ nie, większość budowlańców posługuje się dalmierzami optycznymi albo laserowymi, którymi możemy sprawdzić odległość, kąt nachylenia, a nawet powierzchnię czy objętość.
Murarze na pewno już tego sposobu nie stosują, ale ja za każdym razem wykorzystuję tę historię z remontem, kiedy na lekcjach matematyki pojawia się twierdzenie Pitagorasa, trójki pitagorejskie i twierdzenie odwrotne do Pitagorasa.
Zawsze wtedy drzwi sali lekcyjnej otwiera moim uczniom budowlaniec, który wyrywa uczniów z ławek, wręcza miary, karty pracy i rozsyła po szkole z misją: sprawdzić, czy mamy w szkole prostopadłe ściany.
Bardzo lubię tę warsztatową lekcję. Zawsze cieszę się, kiedy mogę uczniów odkrzesłowić i pokazać, że można wiedzę z ławki szkolnej zastosować w życiu codziennym (np. dawnego murarza :)). Innymi słowy, lubię, gdy mogę odpowiedzieć uczniom na pytanie „Ale po co mi to?” inaczej niż: to jest w podstawie programowej, to będzie na egzaminie. Polecam.