Na ostatnich lekcjach, już po wystawieniu ocen, staram się jak mogę, ale niektórym uczniom już wisi… Ja pracuję na lekcji do ostatniego dzwonka, oczywiście, gdy tylko mam z kim 🙂 Nie siedzimy i nie liczymy słupków, bo to nudne nawet dla fanatyka matematyki. Lekcję, o której piszę, otwierała jak zwykle historia, bo bardzo lubię je tworzyć, co potwierdzają wszystkie moje przebrania.
Weszłam do klasy z tragiczną miną, ze łzami w oczach i czekałam aż jakiś klasowy wrażliwiec mnie zauważy. Po pytaniu: co się pani stało? mogłam rozpocząć łzawą opowieść, jak to będę za nimi tęsknić przez te wakacje… Powiedzieć, jak się martwię, czy oni o matematyce będą pamiętać? (to była dobra okazja, żeby wrócić do szkolnego happeningu i sprawdzić, jak zrozumieli przekaz). A potem wspomniałam o swoim marzeniu. Każdy uczeń będzie miał przez wakacje coś, co ja mam, żeby łączyła nas taka magiczna więź…
Oczywiście to była opowieść dla piątoklasistów, gimnazjaliści zaczęli ze mną lekcję o wstędze Möbiusa zupełnie inaczej. Rozejrzałam się po sali i wyraziłam swój ból, że im już tak wisi, że nie przychodzą na lekcje. Czasownik „wisi” pojawiał się w różnych konfiguracjach, aż wrażliwy humanista zapytał, o co chodzi z tym „wisi”. Wtedy łaskawie zwróciłam uwagę, że mam taki wisior na szyi, na punkcie którego matematycy mają świra. I teraz sprawdzimy, dlaczego się tak tym zajmują.
Zanim zaczęliśmy sprawdzać różne własności wstęgi, trzeba było przygotować sobie kilka pasków. I zaczęły się problemy, które niektórych nauczycieli zniechęcają od tego rodzaju zajęć:
- Zobacz, masz inne paski niż kolega, popatrz, twoje paski są inne niż te, które przyczepiłam magnesem na tablicy
- Jak to inne! Mam osiem
- Ale Ty masz szersze niż ja mam na tablicy i kolega…
- Takie same!
- Nie, zrobimy jeszcze raz. Połóż kartkę na ławce i przed twoim brzuchem musi leżeć ten dłuższy bok kartki, i zginamy na pół…
- A która jest dłuższa?
- Poprawiamy linię zagięcia i rozdzielamy na brzegu ławki kartkę na paseczki
- Ja nie umiem
- Proszę mi zrobić
- A co ja mam zrobić z tą kartką? (pytanie pojawia się, gdy my mamy już kilka wstęg zrobionych)
To może odpuścić sobie takie zajęcia? Nie! Trzeba zagryźć zęby i brnąć dalej. Nie ma ważniejszych ćwiczeń na lekcji niż te, bo:
- Uczymy się przez ręce, jest tyle receptorów w opuszkach paluchów… Papierotechnika, sztuka origami, ważna w szkołach chińskich i japońskich, uczy koncentracji, a w rehabilitacji po udarach jest niezastąpiona.
- Na takich zajęciach widzimy, kto potrafi się uczyć. Nauka to sztuka porównywania: patrzę na wzór na tablicy i sprawdzam, czy mam tak samo. Staram się zmienić, znów porównuję.
- Może domyślać się, dlaczego nasz uczeń nie rozumie nowych pojęć… My wykonujemy piątą czynność z kartką, a uczeń dopiero wyciąga nożyczki potrzebne przy pierwszej operacji.
- Widzimy, jak silna jest motywacja do uczenia: kiedy komuś coś nie wyszło, czy zaczyna od nowa, czy gniecie kartkę i wyrzuca, ile razy próbuje, prosi o pomoc, czy siedzi cicho czekając, aż go zauważą, chce zrobić dobrze czy się zniechęca…
Zaczynamy z tych pasków tworzyć cuda. Najpierw skleiliśmy zwykłe kółko. Czy to jest to samo, co nauczycielka ma na szyi? Nie! To co trzeba zrobić, żeby powstało takie skręcone kółko?
Kolejne ćwiczenie; teraz rozcinamy kółko i skręcone kółko-wstęgę na pół. I słyszymy, oczywiście oprócz marudzenia nie umiem… cudowne dla nauczycielskiego ucha: Och!!! Ach!!!
A teraz w drodze do sukcesu przeszkadzają nożyczki i jakieś ułamki, jedna druga, jedna trzecia…
Sukces i okrzyki. Teraz trzeba iść sprawdzić, czy koledze wyszło równie ładnie jak mi…
Idziemy level wyżej: dwa paski równocześnie i na jednym wstęga, a na drugim zwykłe kółko.
Zanim będzie sukces, musisz uzbroić się w cierpliwość:
- a gdzie jeszcze ciąć na pół
- tam gdzie szersza cześć, grubsza
- ale gdzie
- ja mam kwadrat
- ja nie mam, ja mam jakąś ramkę
A teraz dwie wstęgi, jedną skręcamy do brzucha, a drugą sklejamy skręcając w drugą stronę. Rozcinamy. Rozczarowanie, bo nie wszyscy mamy to samo.
- a ja nie mam dwóch serc, ja mam dwie łódki
- jakie serca
- rozerwały mi się
- jak też chcę mieć serca
- ja chce jeszcze raz
Kiedy gimnazjaliści rozcinali wstęgi, nie było tyle problemów, więc na lekcji był czas, że wspomnieć o chiralności wstęgi.
A na koniec lekcji jeszcze ostatnie ćwiczenie, takie moje dla nich podziękowanie za rok szkolny 2018/2019. Dwie różnie skręcone wstęgi, na jednej wstędze piszemy swoje imię, a pod spodem nazwisko nauczycielki. Co wyszło?
Kiedy dostaję takie, ręcznie zrobione podziękowanie, to niech wstęga Wam podpowie, co się ze mną dzieje:)
Bardzo dobrze wspominam te lekcje. Pomysł znalazłam na grupie facebookowej Matematyka jest OK zamieszczony przez Bajdocję, a odcinek youtubera Naukowy Bełkot podsunął mi do głowy jeszcze kilka kolejnych ćwiczeń.