Ile jest cukru w cukrze?

Ostatnio usłyszałam „trochę  mało było matematyki na tej matematyce,

     trochę mało cukru w cukrze!!! „

Przejęłam się tym żartobliwym stwierdzeniem  i zaczęłam się zastanawiać.

          Prawie każdą lekcję matematyki zaczynam od pytania PO CO? Zaczynamy od poszukania przykładów w życiu codziennym, zastosowania tego, co właśnie razem z uczniami na lekcji matematyki  przerabiamy. Kiedy nam się uda coś znaleźć, uczniowie widzą sens nauki. Łatwiej jest mi wprowadzić nowe pojęcie na podstawie tego, co znają ze swojej codzienności, a potem uogólnić.

Ja to ciągle chodzę i myślę…

Ile jest matematyki w życiu, a  ile powinno być życia na matematyce?  

              Może koleżanka miała rację, że właśnie za dużo jest tego życia na moich lekcjach, że może za długo wprowadzam pojęcie, zamiast od razu ćwiczyć słupki, rachunki…

          Ale nie. Okazało się, że ja niczego nowego nie wymyśliłam,  już dawno ktoś ten sposób uczenia zaproponował i  sformułował założenia…

Aby uczeń przechodził w nauczaniu;

                       od tego, co łatwe, do tego, co trudne,

                      od spraw dobrze sobie znanych, do nieznanych,

                       od tego, co bliskie do tego, co dalekie”

„Podstawy dydaktyki” –  Czesław Kupsiewicz

      To może opiszę  ostatnią lekcję, kiedy próbowałam uczyć, od tego, co bliskie, do tego, co dalekie…

         Jest wieczór. Przygotowuję się do lekcji w klasie piątej. Powinnam dodawać i odejmować ułamki dziesiętne. Obmyślam, jak wprowadzę zasady, a potem rozważam rodzaje ćwiczeń. Może rozwiążemy trochę przykładów na tablicy, potem uczniowie w parach będą liczyć zadania z podręcznika, a może zastosuję wirówkę, a właściwie nie, lepiej para będzie pracować ze spinnerem, który wyznaczy cyfry do działania… Już wiem, co zrobię,  aż tu nagle wchodzi mąż i przynosi mi kilka gazetek reklamowych ze skrzynki pocztowej…

Dlaczego on mi to zrobił!!!

Przyniósł, a mi zaświtał w głowie pomysł

           Jak u Pomysłowego Dobromira podskoczyła mi na głowie żółta kulka i gdzieś w głowie usłyszałam szatański śmiech… 🙂

           Jak można  nie wykorzystać  ulotek reklamowych, gdy pełno w nich ułamków dziesiętnych? Trzeba koniecznie iść na zakupy, w kasie dodać wartość produktów z koszyka, dowiedzieć się, ile dostaniemy reszty, oszacować, ile zapłacimy za zakupy…

O rany, fajne pomysły na lekcję, o rany, trzeba się przygotować…

          Czyli najpierw objazd okolicznych sklepów, żeby zaopatrzyć każdego ucznia w ulotkę reklamową (trochę to było dziwne doświadczenie). Potem trzeba przygotować koszyki. Jak się nie ma talentu plastycznego, trochę to trwa…

Koszyki na zakupy

       Zaczyna się lekcja: uczniowie wchodzą do sali, a tam, odtwarzany w pętli, filmik reklamowy z jakiegoś sklepu, kamera najeżdża na ceny, widać przecinki 🙂 Szukam z uczniami związku filmu z ostatnimi lekcjami i bardzo szybko ustalamy temat i cel zajęć.

Cele wyznaczone z uczniami

            Potem każdy uczeń dostaje gazetkę reklamową, koszyk mały albo duży. Ruszamy na zakupy, szybko trzeba wybrać 10 produktów, a na paragonie przykleić ceny.

Polecenia nauczyciela spisane, żeby zawsze można było sprawdzić, co trzeba robić dalej

      Uczniowie pracują, a zewsząd słychać rozmowy, jak na straganie w dzień targowy: a mnie na to nie stać,  mam tylko 50 złotych, nie wystarczy mi pieniędzy, a ja mogę to kupić, nie wiedziałam, że to takie drogie…

Szybko trzeba wybrać towary

            Zaraz zamykamy sklep, czyli kończy się czas przeznaczony na wybranie i wycięcie dziesięciu produktów. Do pomiaru czasu wykorzystałam aplikację  classroomscreen.com  

Czas szybko płynie
Rachunki sprawiły uczniom dużo kłopotu

         Teraz trzeba „podejść do kasy”.  W klasie robi się cicho, bo każdy uczeń liczy swój słupek cen.

Co mnie zaskoczyło?

       Na kartkach uczniów pojawiły się dziwne zapisy. Okazało się, że nie wszyscy wiedzą, co się dzieje przy kasie!!! Każdy uczeń pamięta dźwięk czytnika kodów kreskowych, ale niewielu wie, jak dodać grosze, a co zrobić ze złotówkami. Niektórzy uczniowie zapomnieli, jak się dodaje w słupku, inni dodawali dwie pierwsze wartości, potem do sumy dodawali kolejny towar, a nie pamiętali o tym, że dodawanie jest łączne…

A jaki były dalszy ciąg lekcji?

        Wszystko zależało od tego, co usłyszałam, z czym uczniowie mieli problem.   Była dyskusja o dziwnych cenach    3,99     11,99      17,99.  Musieliśmy sobie wyjaśnić,  jak cudem grosze zamieniły się na złotówki…

Niektóre pytania uczniów bardzo mnie zdziwiły. To, co dla mnie było takie oczywiste, dla nich wcale nie…

Jak sądzicie, czy było za mało matematyki na matematyce? Czy było dostatecznie dużo cukru w cukrze?