Nałogowiec

    Pamiętacie rundki na kursach typu przedstawcie się kończąc zdanie? Zapamiętałam takie:  dokończ „Nikt o mnie nie wie, że ja…”  Kiedy przyszła moja kolej, wypaliłam: „Nikt nie wie, że jestem nałogowcem!!!” Towarzystwo podniosło wzrok, zobaczyłam troskę i zmieszanie w ich oczach, więc szybko dodałam „dobrze, że nie lubię alkoholu, bo bym musiała powiedzieć, że jestem alkoholikiem” 😉 Tak, mam naturę nałogowca, wkręcam się szybko w różne rzeczy i powtarzam je tak długo, aż coś innego przyciągnie moją uwagę.  Ostatnio obserwuję u siebie uzależnienie od… szkoleń.

Nałóg wciąga…

Chłonę nowości wypisywane na grupach facebookowych i biorę czynny udział w kursach online… Kiedy zaczęły się wakacje, fora facebookowe odsłoniły całe masy takich nauczycieli nałogowców 🙂 Padały pytania: kto gdzie był na szkoleniu, kto gdzie się wybiera, co polecacie… Jedni krzyczą „po co Wam to, odpoczywajcie”, inni, jakby byli na głodzie, szukali okazji, żeby pojechać na jakąś konferencje, aby o edukacji pogadać, podnieść swoje kompetencje, doszkolić się… Nałóg, jak to nałóg, pożera czas i pieniądze.

 Ja zaczęłam wakacje super konferencją Inspiracje 2019. Pojechałam do Warszawy, bo tyle dobrego o Inspiracjach słyszałam, i nie zawiodłam się. Każdy miał 25 minut, żeby opowiedzieć o swoim pomyśle na lepszą edukację. Nie czułam, że ktoś mi chce coś sprzedać, słyszałam nauczycieli praktyków, mówili, co im wyszło, nad czym muszą popracować. Zachęcali do aplikowania do różnych programów, pokazując, co im i uczniom dał udział w tych projektach.  O jakości konferencji świadczy prawie  100% obecność na sali w czasie ostatniego wystąpienia, choć  zaświadczenia o uczestnictwie dawno były w naszych garściach;)

   Doładowałam swoje nauczycielskie akumulatory, ale wróciłam z wątpliwościami,  co robić dalej ze swoimi projektami.  Zawsze uważałam, że trzeba działać lokalnie. Zależało mi, aby zaangażować jak największą grupę uczniów przy realizacji projektu. Kiedy zespół klasowy realizuje projekt, z zadaniem musi zmierzyć się każdy uczeń. Kolejny projekt to inny rodzaj wyzwania, ujawniają się tam takie talenty w uczniach, których jako wychowawcy nigdy byśmy się nie spodziewali.  Pamiętam, kiedy na Kursie Zarządzania Oświatą, w czasie ćwiczenia wystąpiłam jako kandydat na dyrektora i przedstawiałam wizję szkoły. Już wtedy stawiałam na projekty szkolne, nie interesowały mnie projekty zewnętrzne, wymiany międzynarodowe. Kursanci i prowadzący przekonywali mnie, że udział w projektach międzyszkolnych  daje dużo korzyści dla szkoły, często dostajemy dodatkowe sprzęty, pomoce dydaktyczne. Wygrana daje nam reklamę, podnosi renomę szkoły. Nie przekonali mnie. Dla mnie ważne jest to, kto uczestniczy, kto realizuje zadania w projektach.

Coś się zmieniło na tym wakacyjnym szkoleniu. Wystąpienia na Inspiracjach przekonały mnie, że trzeba aplikować do różnych programów i pokazywać uczniom świat i ich zdolności światu.

  Wróciłam z głową pełną pomysłów, przekonana, że coś zmienię,  ale  porządkując zapiski z całego roku szkolnego, pakując je w odpowiednie segregatory, odnalazłam swoją pracę napisaną na zakończenie Kursu Zarządzania Oświatą „Metoda projektu. Moje doświadczenia i obserwacje z pracy metodą projektu”. Usiadłam i przeczytałam.  Przypomniałam sobie te trzy lata pracy nad projektami wychowawców jednego rocznika gimnazjalistów, zebraliśmy je w program „Wychowanie przez działanie”, czyli czternaście projektów dla dziewięciu klas na jednym poziomie, z których każdy rozwijał inne obszary aktywności. Uczestniczyło w nich około dwustu uczniów. Finały projektów odbywały się w czasie dnia z wychowawcą, średnio co trzy miesiące. Czytałam moją pracę i znów wątpiłam w sens projektów zewnętrznych, nad którymi pracuje tylko elita szkoły. W moich projektach pracuje cały garnitur uczniowskich geniuszy 🙂 A rozwój kompetencji uczniowskich jest przecież priorytetem. Wiele z tych projektów to mój pomysł, ale żeby je zrealizować potrzebna była mi współpraca z innymi wychowawcami. To koleżanki i kolegów musiałam najpierw przekonać, że warto, że kolejne zadania w projektach rozwiną u ich uczniów następne kompetencje, że warto rozmawiać i mówić o celach projektu, wyjaśniać po co znów coś robimy. A na koniec patrzeć, jak uczniowie sami biorą kolejny projekt i uczą się planować, rozdzielać zadania i pilnować ich wykonania.  Opiszę teraz kilka naszych projektów. Będzie trochę o celach, zadaniach i kompetencjach, na których rozwoju nam, wychowawcom, zależało.

Przeczytajcie i oceńcie, czy mam rację upierając się na działaniu lokalnym 🙂

„Jak się masz pierwszaku? Jak się masz? Czyli praktyczny przewodnik po gimnazjum” Kiedy wychowawczynie pierwszych klas opowiadały, że przekopywanie się przez regulaminy, statuty, kontrakty szkolne; poznawanie dróg ewakuacyjnych i historii szkoły bardzo nudzi ich uczniów, wymyśliłam wielki finał i dodałam tym lekcjom odrobinę dreszczyku. W czasie finału uczniowie śpiewali ułożoną przez siebie piosenkę, w której opowiadali o swoich emocjach, przeżyciach z pierwszych dni w nowej szkole. Pomiędzy występami klasy losowały pytania  ze statutów, kontraktów albo rozpoznawali na zdjęciu sale mając tylko fotos drobnego elementu. Rywalizacja kończyła się wręczeniem dwóch czeków ufundowanych przez Radę Rodziców: za najlepszą piosenkę i najlepszą znajomość nowej szkoły. Jakie korzyści czerpali z realizacji tego projektu nauczyciele wychowawcy? Poznawaliśmy swoich uczniów w innych sytuacjach niż lekcja. Co zyskiwali uczniowie? Budowali więzi w grupie rówieśniczej, kształtowali wartości i miejsce w nowym zespole klasowym. Rozwijali różne aktywności redakcyjne, muzyczne, uczyli się korzystać z różnych źródeł informacji, poznawali i interpretowali przepisy szkolne.

Kiedy trzeba ułożyć tekst i go zaśpiewać…

Nie stój w bramie, czyli nasz sposób na nudę. Pomysł wpadł mi do głowy, gdy obserwowałam życie młodych ludzi w blokowisku. Każda klasa losowała zajęcia sportowe i razem z wychowawcą szukali w okolicy klubu, gdzie można było daną dyscyplinę sportową uprawiać. Klasy musiały uczestniczyć w zajęciach albo obejrzeć trening; wykonać folder o wylosowanej dyscyplinie, zasadach gry, pobliskich klubach, naszych czołowych zawodnikach. Klasa przygotowywała dramę, więc każdy uczeń mógł sprawdzić się w roli twórcy. Przed dwustuosobową grupą prezentowali wyniki swojej pracy: plastycznej, redaktorskiej i aktorskiej. Znów były czeki za najzabawniejsze przedstawienie wylosowanej dyscypliny sportowej i bezbłędne odpowiedzi na pytania przygotowane na podstawie folderów innych klas.

Jaki masz sposób na nudę?

Zostań wodzirejem klas pierwszych. Pomysł wpadł mi do głowy w czasie realizacji „Bramy”. Kiedy czekaliśmy na wyniki, uczestnicy zaczęli naśladować tańczącego kolegę i ruszyli tanecznym korowodem po sali. Bawili się świetnie, więc Wodzirej musiał powstać. Każda klasa wylosowała kolor i jedną część ciała, która mieli mieć ozdobioną (np. prawa noga w niebieskim kolorze) Projekt realizowaliśmy w karnawale, klasa wybrała utwór, przygotowała łatwy układ taneczny, żeby pozostałe klasy mogły, naśladując ruchy, zatańczyć z nimi. Ważna była praca całej klasy, trzeba było opracować i wyćwiczyć układ. Najważniejsza była rola wodzireja, który musiał umieć zachęcić do tańca, jasno opowiadając o kolejnych krokach. Wychodziło bardzo różnie, ale dobra, chwytliwa muzyka zachęcała do zabawy. Wyruszyliśmy tanecznym korowodem między blokami na osiedlu, ale musieliśmy wrócić. Przeszkodziły nam radia przejeżdżających samochodów, które włączały się nam w nasze przenośne głośniki i zamiast wybranej muzyki leciały hity ze stacji mijających samochodów. Korowód zatańczył na korytarzach szkolnych. Mogliśmy obserwować, jak sprawni ruchowo są nasi uczniowie, czy potrafią wiernie odtworzyć ruch, czy uważnie słuchają poleceń. Kto z nich nie chce brać udziału w zabawie, kto nie może, bo ma problemy z prawą, lewą stroną. Piękny różnokolorowy tłum uczniów po wykonaniu zadania bawił się świetnie na dyskotece. Projekt Wodzirej spodobał im się,  bo co jakiś czas puszczali swoje wybrane utwory i  wykonywali taniec, pozakonkursowo zachęcali kolegów do wspólnej zabawy.

Tańcz ze mną! Ręce do góry, nogi ugięte…

Turniej piłkarski, Turniej o złote kalesony, to dwa projekty koleżanek, a właściwie ich klas, które wyszły z inicjatywą zorganizowania  sportowej rywalizacji. W celach projektu pojawiło się kształtowanie zachowań społecznych: walczyć fair na boisku sportowym i kulturalnie dopingować. Część uczniów rywalizowała na boisku, a pozostali tworzyli zespoły pomponiar i dopingowali.

Dwa kolejne projekty, nie moje: Na szlakach Pyrlandii – cudowne wycieczki,  które trzeba było zaplanować i przedstawić w albumach i za pomocą dramy.  Dzień Europejczyka szukaliśmy informacji o krajach z Unii Europejskiej, żeby wykonać makietę symbolu wylosowanego kraju i odegrać scenkę. Czyli kolejne projekty, gdzie uczniowie musieli szukać informacji  w wielu źródłach i selekcjonując je, napisać scenariusz scenki, wybrać aktorów. Ile nowych talentów obserwowaliśmy u swoich uczniów! Nieśmiali musieli przełamywać własne słabości, bo aktywna obecność, frekwencja na scenie wysoko podbijała ocenę jury, więc się starali, wchodzili na scenę choćby po to, żeby wnieść krzesło 🙂

Rajd autobusowo-pieszy – napisałam ten projekt z koleżanką historyczką. Chcieliśmy propagować turystykę krajoznawczą i popularyzować aktywny tryb życia. Żeby wyruszyć na trasę, trzeba było ułożyć puzzle z rozkładem jazdy, z zaznaczonym przystankiem i numerem autobusu. Po drodze uczniowie uważnie rozglądali się na boki, żeby na mapie umieścić w odpowiednim miejscu numer fotografii rozpoznanej po drodze. Były również pytania dotyczące gwary, historii własnego regionu, a na mecie uczniowie brali udział w ćwiczeniach sportowych na stacjach przygotowanych przez wychowawców. Jakie kompetencje rozwijaliśmy? Współpracę w grupie, podejmowanie decyzji, poszukiwanie kompromisów, dyskutowanie, wyrażanie własnych opinii, słuchanie innych.

A ktoś widział to drzewo ze zdjęcia?

Wigilia drugoklasistów – kiedy powstał ten projekt, chciałam, żeby uczniowie sięgnęli do tradycji bożonarodzeniowych, żeby doświadczyli, że wspólne śpiewanie jednoczy. Ten projekt skorelował treści nauczania z różnych przedmiotów, bo uczniowie pracowali na religii, muzyce, historii, lekcjach wychowawczych.

Połowinki rocznik 19….. według tego projektu uczniowie mieli doskonalić w  sobie umiejętność planowania i organizacji własnej pracy, oceniania jej efektów, uczyć się podejmować decyzje. Na lekcjach wychowawczych rozmawiali o swojej przyszłości, a potem skrobali list do siebie: jakie są ich plany, marzenia, co dla nich jest ważne, z kim się przyjaźnią… Listy zostały  zapakowane i przekraczając magiczną połowę, wręczaliśmy pani dyrektor kopertę, która leżała w sejfie aż do balu trzecioklasistów. Jeszcze radosne rozgrywki, dziwne zadania i wspólna zabawa. A co miał z tego wychowawca? Poznawaliśmy plany uczniów i ich oczekiwania, mogliśmy dyskretnie wspierać swoich wychowanków w ich dalszych działaniach.

Przewodnik po liceach, czyli do jakiej szkoły się wybierasz trzecioklasisto? Projekt realizowaliśmy w czasach, kiedy targi edukacyjne i drzwi otwarte nie była takie popularne. Każda klasa wykonywała plakat, takie sprawozdanie z wizji lokalnej w wylosowanych liceach. Uczniowie chodzili po szkole, spotykali się z dyrektorem, samorządem uczniowskim, szukali naszych absolwentów, poznawali zasady rekrutacji, progi. Uczniowie doświadczali, przeżywali, podejmowali  decyzje dotyczące swojej przyszłości.

Ciekawe jak jest w środku. Kto robi zdjęcia? Kto spisuje informacje?

Świat wokół nas to wielkie laboratorium! Trzecioklasisto, czy już opanowałeś standardy wymagań egzaminacyjnych? Czy stosujesz zintegrowaną wiedzę w objaśnianiu zjawisk przyrodniczych? Ten projekt powstał, bo chciałam przemycić uczniom trochę wiedzy. Właśnie byliśmy po próbnych egzaminach i kulało to, co zawsze: interpretacja zjawisk i formułowanie wniosków, powiązanie zdobytej wiedzy z praktyką. Robiliśmy doświadczenia i interpretowaliśmy zjawiska. Uczniowie musieli się zatrzymać nad faktami z życia i poszukać naukowego wyjaśnienia. Uczyli się mimo woli. Wyboru zadań dokonałam z nauczycielami przyrodnikami.

Najlepsze okazywały się projekty, które pisałam z innym nauczycielami. Burza mózgów nauczycieli historii, języka polskiego i matematyki skończyła się wielkim plenerowym widowiskiem Krótka lekcja historii Europy. To wielkie pantomimiczne widowisko z 200 aktorów zorganizowaliśmy dla 10000 społeczności lokalnej. Stroje z teatru, wielki zarys granic Europy na boisku i  bakałarz czytający, zaczynając od średniowiecza, burzliwą historię Europy. Niesamowita gra uczniów, którzy ilustrowali słowa bakałarza, ich zaangażowanie w przygotowanie dekoracji, transport ze szkoły na miejsce festynu… Tak, ta grupa gimnazjalistów przez udział w tych  wszystkich tych projektach potrafiła zintegrować się wokół zadania, współpracować, prezentować własną pracę. My, wychowawcy, byliśmy z nich bardzo dumni.

Te trzy lata zmieniły nauczycieli, zmieniły szkołę. Inne roczniki też chciały takich wyzwań. Samorząd Uczniowski zaczął prowadzić Ligę Klas z różnymi zadaniami projektowymi, które miały konkretne cele i rozwijały kolejne kompetencje uczniowskie. Inni nauczyciele wychodzili ze swoich sal i proponowali realizację swoich projektów.

   Czy znaleźliście w moich wspomnieniach powody, dla których lubię swoje szkolne projekty? Oczywiście znam plusy międzyszkolnych projektów. Wiem, ile zyskują uczniowie zaangażowani w ich realizację. Co więcej, spróbowałam wyjść poza szkołę.  Kilka lat temu, po szkoleniu „Równać Szanse” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolność, nabrałam ochoty, by doposażyć naszą szkołę, zrobić coś dla społeczności lokalnej, a przede wszystkim nagrodzić finansowo nauczycieli za ich czas dodatkowy czas pracy z uczniami. Projekt „Nie stój w bramie, czyli nasz sposób na nudę”  przekształciłam na wniosek o dotację. Bardzo zdziwił mnie wtedy opór nauczycielek, które wcześniej realizowały ze mną wiele projektów. Sprawozdania, listy obecności, dzienniczki, zgody rodziców, franszyza, rozliczenia kosztów… tak je zniechęciły, że wizja dodatkowych zarobków nikogo już nie pociągała. Kiedy dowiedziałam się, że wniosek odpadł już na początku ze względów formalnych, nawet się ucieszyłam. Siłą sprawczą wszystkich projektów są nauczyciele, oni muszą chcieć, muszą wierzyć, że ta dodatkowa praca ma sens. Z niewolnika nie ma pracownika 🙂 Jeżeli moja koleżanka nie chce ze mną współpracować, to nie przekona swoich uczniów do pracy, czyli klapa… W tamtym czasie każdy projekt zaczynał się od narady bojowej, bo jeżeli chciałam, żeby koleżanki realizowały moje głupie pomysły, musiałam być gotowa odpowiadać na pytania i wątpliwości…

  Coś jeszcze robiliśmy? Tak, to jeszcze nie wszystkie zwariowane pomysły, które cudowny zespół wychowawców zrealizował ze mną wierząc, że w tym moim szaleństwie jest jakaś metoda:) Ale o kolejnych projektach opowiem na blogu, kiedy znów ożyją i będę realizowane z innymi rocznikami, tym razem uczniów szkoły podstawowej.

O jaki mi długi tekst wyszedł!

Konferencja Inspiracje kazała coś zmienić, ale wspomnienia nakazały coś innego. Znów wróciłam do punktu wyjścia i chyba nadal będę działała lokalnie:)