Okejowy bakcyl

Byłam w Warszawie na I Ogólnopolskiej Konferencji Porozmawiajmy o OK zeszycie. Zdziwiłam się, że już od 2000 roku Centrum Edukacji Obywatelskiej próbuje przekonać nauczycieli do oceniania kształtującego, a jeszcze nie wszyscy z nas o tej formie nauczenia  słyszeli.

Zaczęłam szukać w pamięci swoich początków z OK. W 2014 w Krakowie na szkoleniu SEO spotkałam niezwykłego trenera Jarosława Pietrzaka.  Nauczyciel historii przedstawił film z nagranym fragmentem lekcji  i zwrócił uwagę wizytatorów, dyrektorów na elementy realizowane zgodnie ze strategiami OK. To była zwykła lekcja, ale tyle tam było aktywności ucznia, stop klatki, powrotu do celów, tworzenia kryteriów sukcesu i refleksji ucznia… Tak, to właśnie tam zaraziłam się okejowym bakcylem...

Początek fascynacji OK datuję na 2014 rok

Po powrocie do domu wyszukałam i zapisałam się na szkolenie… I do tamtego czasu ciągle się na coś zapisuję. Magiczne słówko „OK” przyciąga mój wzrok i działa na mnie, jak magnez na opiłki żelaza…

 Czy moje lekcje są idealne, czy nadają się na film instruktażowy z OK? Nie! I pewnie jeszcze długo nie będą. Ciągle się uczę, coś zmieniam. Wiele na ten temat czytałam,  godziny spędziłam na szkoleniach, ale dopiero kurs OK zeszyt pomógł mi skuteczniej teorię zastosować w praktyce. Każdy kolejny moduł kursu zmuszał mnie do wypróbowania nowych elementów na swoich lekcjach. Pamiętam, jak zdenerwowało mnie pytanie w kursie:

  • „Czy widzę widoczne elementy  uczenia się moich uczniów?”
  • Widzę?
  • Ale niby gdzie?
  • Nie, nie widzę!
  • Jak ocenię sprawdziany, to coś tam widzę, ale wtedy już jest wszystko pozamiatane:(
  • A czy uczniowie widzą, że się czegoś nauczyli…

Zapragnęłam zmian. Chciałam widzieć efekty, chciałam, żeby uczniowie widzieli. Zmieniłam wszystkie prace pisemne, wyrzucałam z każdej zadanie, żeby wcisnąć na kartkę tabelkę z kryteriami sukcesu i miejscem na samoocenę ucznia. Na lekcjach było coraz więcej stop klatki, powrotu do celów, zapisywania refleksji.

Zaczęły się zmieniać moje lekcje…

Kiedy w kolejnej edycji kursu OK zeszyt z uczestniczki zmieniłam się w okejkę, poczułam, jak IV strategia OK mną zawładnęła. I potwierdziło się, że „najbardziej uczeń uczy się, gdy uczy innych”. Mam za sobą udział w kursie OK zeszyt zaawansowany, który zmuszał do refleksji i do takich działań, przez które mój warsztat nauczycielski wciąż się doskonalił.

    A w Warszawie na konferencji kolejne puzzle OK zaczęły wreszcie do siebie pasować, układały się w mojej głowie. Zachwycił mnie wykład „OK zeszyt uczy samosterowności uczniów”.  Danuta Sterna omawiała po kolei 11 punktów, które pomagają uczniowi przejąć odpowiedzialność za swój proces uczenia. Okazuje się, że nawet wykład można prowadzić, kierując się strategiami OK. Były stop klatki, żeby porozmawiać w parach, na temat tego, co usłyszeliśmy, a potem kilka wypowiedzi uczestników. Wtedy zastanowiłam się, dlaczego tak rzadko moi uczniowie dzielą się refleksją z kolegą. A może skreślam tę metodę, bo nie wierzę, że uczniowie będą rozmawiać na temat, może myślę, że tylko stracę czas…

Zaskoczyła mnie Żywa biblioteka, do której nauczyciele przywieźli zeszyty swoich uczniów. Było też kilku uczniów – właścicieli ok zeszytów. Przepiękny obrazek, około 200 nauczycieli sprawdzało, czy warto, wprowadzić OK zeszyty na swoich lekcjach. Nic tak nie pomaga w podjęciu decyzji, jak możliwość porównania teorii z praktyką.  Uczestnicy konferencji chodzili, oglądali, pytali, robili zdjęcia notatek w zeszytach.

Po przerwie zaczął się panel. Nauczycielka mówiła o trudnościach, jakie napotkała, kiedy zaczęła pracę z nową grupą. Usłyszeliśmy o tym, że nawet, kiedy ma się duże doświadczenie w OK, to trzeba dać czas sobie i uczniom na poznanie nowych zasad i zaakceptowanie. Widzieliśmy pierwsze notatki uczennicy, a potem  refleksje, zapiski z lekcji po kilku miesiącach pracy z OK. Notatka wyraźnie się różniła, widać było, że uczennica zaczęła mieć bardzo indywidualny sposób pracy, notowania ważnych dla siebie informacji.   Słuchałam i widziałam niektórych moich uczniów, u których ciągle jeszcze czekam, aż sami zaczną monitorować swój proces uczenia, sami zechcą… Strasznie trudne jest to czekanie… A tak chciałoby się huknąć, puknąć…, żeby u wszystkich naszych uczniów równocześnie zapaliła się lampka „chcę, spróbuję”. I zamiast cieszyć się i świętować sukcesy wielu swoich uczniów, ja zamartwiam się tymi, którzy jeszcze ciągle nie chcą:(

Trzeba dać uczniom czas, trzeba dać im wybór

Potem kolejny entuzjasta oceniania kształtującego opowiedział o swoim pomyśle na zbieranie uczniowskich refleksji. Na kalendarzu uczniowie przyklejali karteczki ze swoimi refleksjami z lekcji. Kalendarz wisiał w sali, więc każda klasa mogła się zatrzymać, przeczytać. Wielu pytało nauczyciela, jaki temat omawiała klasa,  że komuś taka refleksja, zdanie na koniec lekcji nasunęło się… Kalendarza refleksji JESZCZE nie mam, ale domyślam się, jak cudnie działa na uczniów. Ja lubię zostawić na tablicy część notatek z poprzedniej lekcji, żeby wzbudzić zainteresowanie innej klasy… Fajne są komentarze uczniów „ale tego to jeszcze nie mieliśmy”.. Młodsi widząc gimnazjalne zapiski pytają: a co to jest,  kiedy będziemy się uczyli… Starsi patrzą na notatki z lekcji maluchów, komentują: tego nie lubiłem, a to było fajne…

A na koniec zrobiło mi się smutno, łezka w oku się zakręciła… Nauczycielka opowiadała o swoim gronie nauczycielskim, o tym, z jakim entuzjazmem wdraża się ocenianie kształtujące. Wspominała o rozmowach w pokoju nauczycielskim:

  • udało mi się zastosować
  • nie udało mi się…
  • powiedz, jak to się robisz, że tobie wychodzi…

Opowiedziała o lekcjach otwartych, o tym, jak nauczyciele uczą się od siebie nawzajem… A dlaczego było mi smutno, możecie przeczytać w moim poprzednim wpisie „Uczę (się)”.

Konferencja się skończyła, a ja jeszcze jeden dzień spędziłam w gronie entuzjastów OK. Eduwariaci, tak mogę nazwać ludzi, z którymi spędziłam te dwa dni w Warszawie naładowali moje nauczycielskie akumulatory. Na ile wystarczy sił, żeby wdrażać kolejne pomysły i nie zrażać się mimo niepowodzeń i oporu niektórych uczniów , zobaczymy…

Kiedy ktoś mówi OK to ja zawsze słówko tłumaczę sobie „wszystko jasne„. I tak samo jest z ocenianiem kształtującym, to jest metoda pracy z uczniami, w której wszystko jest zrozumiałe dla ucznia i nauczyciela. Po lekcji z OK uczeń wie, co umie, nauczyciel wie, do czego musi wrócić, bo jego uczeń jeszcze nie umie.

Z każdą  lekcją wierzę w to bardziej:)

Zachęcam spróbujcie OK.

Wasze nauczycielskie, codzienne zmaganie nabierze zupełnie innego wymiaru:))