Resume i suma

Minął rok mojej obecności w sieci. Czas płynął niepostrzeżenie, więc do głowy mi nie przyszło, że już trzeba opłacić domenę;)  Matlekcja zniknęła na kilka dni z Internetu, ale szczęśliwie mój blog wrócił:)  Kiedy przez kilka chwil drżałam o swoje wpisy, zdjęcia i rysunki, przeleciała mi przez głowę myśl: czy warto było wyjść z sali lekcyjnej i pokazać internetowemu światu, co robią uczniowie na moich lekcjach?

Jakie są plusy i minusy blogowania?

A to moje subiektywne ZA i PRZECIW nauczycielskiemu blogowaniu i posiadaniu  fanpage.

PRZECIW

Kiedy jesteś tak dojrzałym nauczycielem jak ja (zaraz będę się starać o świadczenia emerytalne!), to ktoś może zapytać, po co ci to? Przecież:

  • już nie musisz, nie potrzebujesz kolejnych potwierdzeń, zaświadczeń, bo żadnego awansu zawodowego nie robisz,
  • masz wypracowany sposób pracy, bogaty warsztat, po co zmieniać coś co sprawdzało się przez tyle lat,
  • nie znasz angielskiego, to po co ci stres, kiedy oprogramowanie strony przemawia do ciebie nagle w obcym języku i trzeba dużo czasu, żeby poznać możliwości różnych zakładek i opcji na swojej stronie,
  • trzeba przełamywać charakterystyczny dla mojego pokolenia opór przed dzieleniem się. Słyszałam już „moje, sama zrobiłam, to nie pokażę, jeszcze ktoś wykorzysta”,
  • musisz mieć odwagę, żeby opowiedzieć  nie tylko o sukcesach, ale i o swoich nauczycielskich porażkach,
  • trzeba przyjąć bohatersko na swoją klatę krytyczne uwagami  do  konspektów, pomysłów na lekcję…
  • poradzić sobie z dziwnym napięciem, gdy wrzuciłeś post, a w sieci cisza, brak reakcji albo inaczej – za szybka reakcja, czyli nie weszli na bloga, nie przeczytali, tylko kliknęli,
  • trzeba zdecydować, czy będę uważnie śledzić statystyki polubień. Czy taka liczba obserwujących po roku prowadzenia bloga to sukces czy porażka? Analizować te liczby? Czy to dobrze, że moją stronę obserwują nauczyciele różnych przedmiotów?
  • i jeszcze poradzić sobie z FB, który z jakąś złośliwością (co tydzień) przypominał ci, że twoi znajomi nie mają od ciebie żadnego znaku, że nic nie umieściłaś… 

ZA

Dasz sobie radę z minusami? Nie? Zostaw minusy, one są nieważne, poczytaj, jakie ja widzę plusy swojego blogowania!!!

  • rozpisałam się:) piszę o wydarzeniach z większą swobodą i łatwością. Jako matematyk wcześniej wszystko w tabelki ładowałam, a teraz pisze i piszę. FB mnie poganiał i mówił o tym braku wiadomości, a ja przecież przez rok napisałam ponad 40 (nieraz bardzo długich) scenariuszy, konspektów jednej lekcji albo całego cyklu lekcji z danego działu,
  • nauczyłam się montować małe reklamówki w programie lumen5 i aż trzy filmiki pokazujące, co można znaleźć na blogu, o czym będę pisać, są na moim fanpage
  • rozrysowałam się, coraz częściej korzystam z rysunku, żeby opisać jakąś  sytuację. Moim rysunkom jeszcze daleko do tych, które znajdziecie na stronach FB związanych z myślografią i  sketchnotingiem, ale cieszę się, że z rysunku na rysunek moje postacie coraz piękniej skaczą i fruwają 🙂 i zaczynają mieć głębię, jak powie matematyk, trzeci wymiar 🙂
  • refleksja nauczycielska. Kiedy na lekcji się dzieje, jest efekt wow, kiedy uczniowie odkrywają matmę w swoim życiu codziennym albo pracują jak mróweczki, to muszę się z tym podzielić. I na blogu zawsze mogę to zrobić, opisać, co mi w nauczycielskiej duszy gra,
  • dokumentuję swoją pracę. Zapisuje swoje pomysły, weryfikuję je. Nigdy przedtem, zanim zaczęłam opisywać na blogu, aż tak głębokiej analizy swoich lekcji nie robiłam,
  • dyskutuję. Mam grono ludzi, którzy ze mną o przeprowadzonej lekcji porozmawiają,
  • inspiruję się, kiedy pod moim wpisem pojawiają się inne pomysły, na to jak ten sam temat  przedstawić uczniom,
  • zaczęły się pojawiać propozycje „przyjedź i opowiedz o swoim sposobie uczenia, poprowadź warsztaty”
  • nabrałam odwagi i nie chowam głowy w piasek, tylko mówię TAK na zaproszenia na konferencję, webinary,
  • jestem prawie bezczelna i odważnie przedstawiam swoje propozycje warsztatu, pytając organizatorów o to, czy taki temat wpisze się w konwencję ich konferencji. A co!!!

   Do dzielenia się swoim warsztatem nauczycielskim zachęcano mnie zawsze. Spotykałam po drodze wielu ludzi, którzy mówili pisz, opowiadaj, a ja nic w tym kierunku nie robiłam. Taką ostatnią kroplą, która przelała wodę w dzbanie (przekonała mnie do działania) było II spotkanie grupy FB ocenianie kształtujące. Wróciłam do domu i nękając innych telefonami, żądałam natychmiastowej instrukcji, tak już teraz od razu, w punktach (w końcu matematyk), jak tego bloga założyć, gdzie najlepiej. Realizacja pomysłu została rozpoczęta już w minutę po SMS-ie z instrukcją. Życzę Wam takiej kropli wody, takich ludzi, którzy pomogą się nam, naszej nauczycielskiej grupie, bardziej  się otworzyć.

   WARTO PROWADZIĆ BLOGA – nawet jeżeli nie będziesz miała/miał rzeszy fanów czekających z napięciem na każdą twoją literkę (albo spijających z twoich ust każde słowo) to warto. Przez te kilka lat swojej belferskiej kariery nigdy nie czułam, żeby mój warsztat pracy tak szybko wzbogacał się o nowe metody. Cieszy mnie każde dobre słowo pod wpisami, bo każde z nich głaszcze moje nauczycielskie ego, tak bardzo nadszarpnięte przez kwietniowe wydarzenia.

   Dlatego ZAKŁADAJCIE BLOGI i piszcie, piszcie, a może nawet nagrywajcie. To mój kolejny cel – nagrywać. Ciekawe kiedy się odważę 🙂

Nagram coś, czy się nie odważę?