Serduszkowe szaleństwo

Około czternastego lutego nawet w szkole zaczyna się serduszkowe szaleństwo.

Ciekawie dla kogo niesie walentynkę?

   I pewnie moje lekcje matematyki byłyby wolne od tej walentynkowej mody, gdyby nie kilka niepokojących wniosków z ostatnich lekcji geometrii.

Właśnie poznajemy wielkie rodziny trójkątów i czworokątów. Rysujemy sobie wszystkie figury, gapimy się na nie i mówimy, co zauważyliśmy. Wygląda to tak jakbyśmy o tych figurach plotkowali 🙂  Założyłam, że po skończeniu klasy piątej, moi uczniowie będą umieli spojrzeć na rysunek i wyczytać z niego różne zależności. Jeżeli  swoje obserwacje uczniowie zapiszą za pomocą słów, będzie dobrze, ale może nauczą się używać do opisu własności figury różnych symboli,  skrótów.

Teraz na lekcjach mamy taką plotkarską serię. Rysujemy sobie po kolei każdy z siedmiu trójkątów i obgadujemy: jakie ma boki, kąty, gdzie leżą wysokości i takie tam… Okazuje się, że więcej uczniom sprawia problemów narysowanie trójkąta za pomocą ekierki, cyrkla, kątomierza niż odkrycie, który bok jest dłuższy, które kąty ostre, a które równe… Martwiło mnie to ich rysowanie. Postanowiłam trochę usprawnić paluszki moich uczniów i zaczęłam szukać ćwiczeń.

Znalazłam atrakcyjne ćwiczenie, które zmusza do częstego używania cyrkla i kątomierza.  Oczywiście FB pomógł, przekierował mnie na bloga bajdocja.blogspot.com, gdzie autorka pokazuje kratkowaną kardioidę, którą znalazła w książce „To nie jest książka od matmy” .

   Kardioida idealnie wpisała mi się w walentynkową matematykę. Lekcję zaczęliśmy  od narysowania  okręgu o promieniu 3cm. Potem wzięliśmy do ręki kątomierz. Nasz okrąg podzieliliśmy na 18 części, każdy kąt miał 20 stopni.
Jak poszło moim uczniom? Spora grupa uczniów poradziła sobie z kątomierzem i równo, starannie podzieliła okrąg na części, ponumerowała. Komu się nie udało, dostał ode mnie kartkę ksero z gotową matrycą.
I ruszyliśmy z rysowaniem okręgów.  Wbijaliśmy się w punkty opisane liczbami, odmierzaliśmy promień (zawsze do wielkiej nieopisanej kropki) i rysowaliśmy okręgi.

Zanim powstało to piękne kratkowane serce,  było pełno wyciągniętych z przejęcia języków… I oczywiście jęki, że cyrkiel głupi, nie umiem, nie wychodzi, a mojemu cyrklowi nogi się rozjeżdżają…. Dobrze, że sporo zapasowych cyrkli leżało na moi biurku…

Rysowanie osiemnastu okręgów zweryfikowało umiejętności uczniów. Po tej lekcji każdy z nich wie, czy ma dobre przyrządy, czy czasami nie musi kupić nowego cyrkla. A może trzeba bardziej dbać o przyrządy, a  nie wrzucać do tornistra…

Takie coś ja narysowałam na tablicy

Kiedy karioidy powstały w zeszytach uczniów, przyszedł czas na relaksujące kolorowanie i różne walentynkowe rozmowy…

A to dzieła moich uczniów

 

Polecam, karioida to było bardzo fajne ćwiczenie.

Ciekawe, czy zauważę poprawę?   Czy moim uczniom używanie cyrkla nadal będzie sprawiało kłopot?

Trochę łatwiej rysuje się na kartce niż na tablicy:)