Słonko świeci, cienie gonią dzieci…

            Oj dziwny jest tegoroczny listopad, niesamowicie słoneczny, ciepły i kolorowy. Delektując się piękną pogodą, kroczyłam osiedlowymi uliczkami do szkoły. Nagle odwróciłam się, a tam za mną skradał się cień… Popatrzyłam, wyprostowałam się, wciągnęłam to i tamto, żeby mój cień był piękniejszy 🙂  i poszłam dalej. A w mojej głowie rozpoczęła się gonitwa różnych myśli i skojarzeń.  Zanim doszłam do szkoły, już miałam opracowaną lekcję z pytaniem kluczowym   „Czy cień może się do czegoś przydać?”.

          

   Przypomniałam sobie starą lekcję, pierwowzór mocno zmieniłam i zrealizowałam nową wersję z moimi gimnazjalistami.  Zaczęliśmy od obejrzenia jeszcze raz zadania w podręczniku. Rozmawialiśmy o tym, jak udowodnić, że trójkąty są podobne.  Niektórzy odnaleźli w swoich notatkach obliczenia…

Jak ma wyglądać zadanie praktyczne? Można sprawdzić w podręczniku.

       A swoją drogą to drzewo jest bardzo modnym bohaterem zadań z matematyki. Albo liczymy w jakiej odległości od pnia oparł się czubek złamanego drzewa – stosując twierdzenie Pitagorasa,  albo obliczamy wysokość drzewa wykorzystują twierdzenie Talesa, trygonometrie…

         Uczniów podzieliłam na grupy trzyosobowe, każdy dostał kartkę z poleceniem i papierową metrową miarę. Tak zaopatrzeni wyruszyliśmy całą klasą na boisko szkolne, żeby nie wchodząc na drzewa, budynki i słupy określić wysokość różnych obiektów. 

 

 

Zgodnie z poleceniem trzeba zmierzyć wskazany obiekt

 

 

 

 

    Uczniowie dość szybko wykonali potrzebne pomiary i wróciliśmy do sali, żeby każdy członek grupy mógł uzupełnić kartki.

Jedna z kartek z zadaniem

           Już od dawna moi uczniowie pracując w grupach, oceniani są indywidualnie, za swoje notatki, na swojej kartce. Kiedy grupa dostawała jedną kartkę, to jeden uczeń pisał, drugi dyktował, a reszta miała wolne. I tak praca w grupach generowała uczniów-HUBY ;). Kiedy uczeń ma swoją kartkę, jest bardziej zainteresowany zadaniem, bo sam musi coś napisać.

Jak udowodnić, że cienie i obiekty to trójkąty podobne

            Lubię pracę w grupie. Jest  hałas, ale widzę, że uczniowie bardziej się angażują. Zawsze mnie zaskakują swoimi pytaniami. Pojawiają się takie pytania, które  nigdy by nie padły na forum klasy, bo uczniowie się wstydzą, bo nie zdążą zapytać. Te pytania sprowadzają mnie gwałtownie na ziemię. Mnie się wydaje, że wszystko już wiadomo, tyle przykładów za nami, czyli wszyscy powinni liczyć. A pytania pokazują rzeczywisty stan wiedzy moich uczniów. 

        Co mnie zaskoczyło w tym zadaniu z cieniem? Niektórzy nie umieli narysować trójkąta, cień był narysowany pod kątem ostrym do kolegi, ktoś nie umiał zapisać proporcji, a inny nie umiał rozwiązać równania. A dowód, że trójkąty są podobne…oj oj…

    Jestem zadowolona z przebiegu tej lekcji. Powtórzyliśmy przed sprawdzianem i cechy podobieństwa trójkątów, i obliczenia. Moi uczniowie mogli zastosować teorię w praktyce.Lubię uczyć poprzez działanie, zabiera więcej czasu niż ten sam problem rozwiązany teoretycznie,  ale ponieważ wiąże się z emocjami, głębiej zapada w pamięć mojego ucznia.

Mam nadzieję, że już nigdy spokojnie nie spojrzą na swój cień:))